Kampus - College Walk

Audrey Hudson - 2010-11-20, 12:49
Temat postu: College Walk

David Marshall - 2010-11-21, 19:25

Wędrował chodnikiem i rozglądał się po okolicy, z racji że nie działo się nic co przyciągnęłoby jego uwagę, albo chociaż gdyby siedziałyby samotnie dziewczyny przysiadłby do nich, jednak nic, zero, nuuuul. Usiadł w końcu na schodkach i wyciągnął papierosa potajemnie z kurtki, był to ostatni. Ze smutną miną wycelował do kosza i wyrzucił tam celnie paczkę po nich. Odpalił i zaciągnął się parę razy, o tak, tęsknił za tym dymem, ale niby nie było wolno palić na kampusie, tyle że nie ma nikogo, żadnego monitoringu, nikt go nie obserwował. Cudownie.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 19:32

Wyszła właśnie z jednego z budynków, kiedy zauważyła przed sobą siedzącego tyłem Davida. Zeszła kilka schodków niżej, po czym usiadła obok niego, ignorując fakt, że najprawdopodobniej pobrudzi sobie jasną sukienkę. - Cześć. - uśmiechnęła się promiennie. Miała nadzwyczaj dobry humor, który towarzyszył jej już odkąd opuściła Barneys'a z mnóstwem toreb pełnych nowych zdobyczy. - Co tutaj robisz taki samotny? - spytała z czystej ciekawości, odrobinę dziwiąc się, dlaczego nie otacza go grupka młodych, piszczących i odzianych w kuse spódniczki dziewczyn.
David Marshall - 2010-11-21, 19:37

- Cześć. - w lekkim zakłopotaniu wbił pół papierosa i odrzucił gdzieś na bok. - Siedzę, a panna... - przez chwilę się zastanowił, tak jakby zapomniał jak się nazywała, aż w końcu mu się przypomniało- Hudson tak niby z biblioteki? - Nie zajęło to mu zbyt wiele czasu, ale mogłaby się domyśleć. - Nie kłam tylko. - roześmiał się i uśmiechnął się do niej szeroko.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 19:47

Przewróciła z rozbawieniem oczami, opierając podbródek na dłoni, a łokieć na kolanach. - Całkowicie szczerze powiem, że tak. Chyba nie masz pojęcia, jak wygodne kanapy tam są. - odpowiedziała ze śmiechem, szczerząc swoje idealne ząbki. - I przy okazji oddałam książki, które ostatnim razem wypożyczyłam. Wolę pielęgnować moją umiejętność czytania. Wiesz jeszcze, na czym polega ta czynność, czy jest już ci kompletnie obca? - spytała unosząc zaczepnie jedną brew i przyglądając mu się spod długich, wytuszowanych czarną maskarą rzęs.
David Marshall - 2010-11-21, 19:50

- Coś o niej słyszałem. - uśmiechnął się jeszcze szerzej i spojrzał gdzieś na bok, jakby szukał jakiejś konkretnej odpowiedzi, ale brak. Wrócił do niej po chwili i oparł głowę w taki sam sposób jak ona. - To już tam nocujesz przy książkach że wiesz jak wygodne są kanapy? - roześmiał się.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 19:59

Pokiwała przecząco głową, ciężko wzdychając. - Od razu widać i słychać, że ty tam naprawdę nigdy nie byłeś. - powiedziała i wysiliła się na odrobinę współczucia w głosie. - Dla twojej informacji, siada się tam na kanapie, by prze-czy-tać daną książkę bądź też gazetę, jak chcesz. - dodała po chwili, a na koniec swojej wypowiedzi uśmiechnęła się wrednie, przechylając lekko głowę na bok. Bawiły ją takie "walki" na słowa i musiała przyznać, że David był całkiem niezłym przeciwnikiem. - Może chcesz tam na chwilę wejść? Wtedy już nie będą już dla ciebie zagadką rzeczy, które się tam znajdują i miękkość kanap. Są naprawdę świetne. Oraz jak będziesz grzeczny, to może ujawnię ci definicję słowa czytanie, ale musisz się naprawdę postarać. - w końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, chowając twarz w obie dłonie. Niesamowite, że kiedy miała lepszy humor, od razu wszystko dla niej wydawało się być zabawniejsze, niż jest w rzeczywistości. Ogólnie cały świat nabrał jakiś kolorów.
David Marshall - 2010-11-21, 20:06

- Lepsze mam kanapy w domu, bezapelacyjnie można to przyznać. - wzruszył bezradnie ramionami. Nawet nie wnika skąd i dlaczego wie że są one aż tak wygodne, miękkie i cudowne. Przecież tak można usiąść a nie obściskiwać gdy nikt nie podgląda. Ale jak wspomniałem, nie będziemy wnikać co Audrey tam robi poza czytaniem i tylko czytaniem. - A co do definicji możesz dać już sobie spokój. Nie jestem grzeczny i nie mam zamiaru. - uniósł zaczepnie brew do góry, z dosyć poważnym wyrazem twarzy, lecz w końcu się uśmiechnął. Nie lubi sztywnych rozmów, a większość wie o tym najlepiej że David woli być na luzie. - Prędzej Tobie jak będziesz grzeczna pokaże trochę świata, poza kampusem i biblioteką której nie opuszczasz nawet w nocy. - uśmiechnął się teraz trochę zadziornie.
Audrey Hudson - 2010-11-21, 20:15

A i owszem, można się obściskiwać, bo są też takie tajnie ukryte, ha. Zmarszczyła delikatnie jasne brwi, kiwając przecząco głową. - Czekaj... co ma definicja do grzeczności? Bo chyba się pogubiłam. - powiedziała z wyczuwalnym rozbawieniem w głosie, lustrując go swoimi hipnotyzującymi, zielonymi oczami, uśmiechając się w dalszym ciągu delikatnie. W momencie, gdy usłyszała jego komentarz dotyczący tego, iż rzekomo w ogóle nie opuszcza kampusu, uderzyła go delikatnie w bok, lecz na tyle mocno, by dość dotkliwie to odczuł. - Ej! To nieprawda. - rzuciła nieco głośniejszym tonem niż zamierzała, po czym się roześmiała. - Kolejny fakt: w ogóle mnie nie znasz. - powiedziała oskarżycielskim tonem głosu, odwracając od niego wzrok i przenosząc go na przestrzeń znajdującą się na przeciwko niej.
David Marshall - 2010-11-21, 20:20

- Dziwisz się? Jak od rana do wieczora się uczysz. Może czasem na korytarzu albo późnym wieczorem gdzieś na kampusie. - dobrym przykładem na poparcie jego tezy jest to, gdzie spotkali się właśnie dzisiaj, ale może dosyć o tej bibliotece. - Prawda prawda. - pokiwał głową. Wszystko co on mówił to najszczersza prawda, przecież fakt na fakcie się znajduje .
Audrey Hudson - 2010-11-21, 20:29

Wyprostowała przed siebie swoje długie nogi, po czym skrzyżowała je w kostkach i dopiero potem spojrzała znów na chłopaka. - Nie. - powiedziała krótko, nie mając ochoty dalej z nim dyskutować, ponieważ on wiedział swoje, a ona swoje, a więc bez sensu było prowadzenie dalej tej rozmowy, jeśli miała być ona dalej na ten temat. Na koniec uśmiechnęła się delikatnie, po czym powoli wstała i zeszła kilka schodków niżej. - Idę do jakiegoś klubu. Jak chcesz, to chodź razem ze mną. - powiedziała, po czym rzuciła mu jeden uśmiech, odwróciła się i zeszła na sam dół, następnie swoje kroki kierując w stronę wyjścia z kampusu.
David Marshall - 2010-11-21, 20:34

- Akurat. - z samej czystej ciekawości zdecydował się pójść za nią. W sumie to była bardziej propozycja więc idzie z nią niż bardziej za nią. Nieważne. Dotrzymał jej kroku i wyszli z kampusu. Pani prowadzi.
Victor Neithar - 2011-01-12, 17:19

Nawet wykładowca ma prawo do odrobiny wytchnienia, tego Victor był absolutnie pewien. Wiedział też, że najpierw praca, później przyjemności, choć nie spodziewał, że w drodze do źródła pieniędzy popsuje mu się samochód i będzie musiał przyjechać taksówką i stać w korkach. A warto wiedzieć, że Vic bardzo nie lubił stać w korkach przez to, że za późno wyszedł z domu. I nie chodziło o to, że spóźni się na wykład - pozostawało jeszcze sporo czasu, jednak on lubił się przygotować, a teraz - kiedy szedł szybkim krokiem po ścieżkach kampusu, nie zauważając, że z kieszeni jego kurtki przed sekundą wypadły klucze - nie miał na to tyle czasu, ile by chciał.
Sasha McLaren - 2011-01-12, 17:25

Klucze te spadły wprost pod stopy Sashy, która rozmawiała przez telefon. Rozmawiała ze swoją przyjaciółką, a raczej próbowała rozmawiać, bo ta tylko płakała w słuchawkę i nie dało się nic zrozumieć. Podniosła pęk kluczy, obróciła się podeszła dwa czy trzy szybsze kroki i popukała ręką w ramię meżczyznę, bo to najprawdopodobniej jego zguba. Blondynka nie rozpoznała osoby, z którą dość często widywała się i nie specjalnie była z tego faktu zadowolona, bo nie pokazała swojej prawdziwej twarzy, a za tamto zachowanie zdecydowanie została oceniona.
Victor Neithar - 2011-01-12, 17:33

Spieszył się odrobinę, jednak czując, że ktoś dotyka jego ramienia, zatrzymał się niespodziewanie i odwrócił, zauważając Sashę i... swoje klucze w jej dłoni.
Odruchowo sięgnął do kieszeniu kurtki, najpierw jednej, potem drugiej, a kiedy napotkał w jednej z nich dziurę, wszystko stało się jasne.
- Dziękuję - odpowiedział niezbyt głośno, widząc, że dziewczyna rozmawia przez telefon i uśmiechnął się z wdzięcznością, odbierając od niej zgubę i chowając ją do ocalałej kieszeni. On, w przeciwieństwie do niej, nie przejmował się za bardzo incydentem w barze, dlatego jak gdyby nigdy nic, ruszył dalej, nie widząc powodu dla którego miałby przerywać jej rozmowę.

Sasha McLaren - 2011-01-12, 17:38

-Nie ma sprawy-odpowiedziała, odsuwając na moment telefon od twarzy-Nie, to nie do ciebie, Ellie...-jęknęła, ale dziewczyna zdążyła już puścić focha, obrazić się i niemalże rzucić słuchawką. Blondynka westchnęła, wzruszyła ramionami i obróciła się, idąc w stronę, którą cały czas zamierzała pójść.
Juliet Sharp - 2011-01-16, 22:08

Juliet w stanie upojenia alkoholowego, nie miała już siły by obchodziło ją to co wokół się dzieje. Owy chłopak zaprowadził ją tutaj i zostawił samą, zdaną wyłącznie na siebie. Juliet usiadła na schodku ze schyloną w dół głową i butelką alkoholu wraz ze skrętem w ręce. Zaciągnęła się po chwili owym skrętem i wypuściła dym w górę, przepijając alkoholem - tak naprawdę nie wiedziała już sama co to jest. Ważne, że zawierało procenty. Najwyżej później będzie się martwić tym jak trafić do domu.
Gość - 2011-01-16, 22:30

No tak, a co tutaj robił sam Jared? Tak więc chyba w tym momencie urządzał sobie spacer po okolicy, która zupełnie nie była jego okolicą, ponieważ tak skromne mieszkanie, jak na taką gwiazdę było czymś śmiesznym. Z resztą on nie przyjechał tutaj tylko po to, aby rozwijać karierę... Miał również inne, cudowne plany, które praktykował już tyle czasu. Niestety, wszystko poszło na marne. Tak więc ten"spacer" był tym razem bez żadnych kryminalnych podtekstów, nawet jego wygląd był bardziej elegancki. Bardziej codzienny... Nie zrezygnował oczywiście z obcisłych spodni, które tym razem okazały się z dżinsowego materiału. Do tego dziwna, jakby rozciągnięta koszula w białym kolorze, a na to nienaganna marynarka, tak, że jego wygląd przypominał niepoprawnego elganta, który snuje się o tej porze po ulicach NY. Przecież mógł w spokoju zostać, pooglądać telewizję, choć raz zrobić coś dla siebie...
(Zabrzmiało to tak, jakby był starą babą po 50, do której córka mówi: mamo powinnaś zrobić coś dla siebie, a nie tylko martwić się naszymi problemami).
Cóż Jared do takowych nie należał. Z rekami w kieszeniach wygwizdywał rytm piosenki, która od pewnego czasu chodziła mu po głowie i nadawała się jako materiał na nową płytę. A jego fryzura? Obecnie nosił włosy krótkie, które w charakterystyczny sposób podnosił do góry, kolor zwyczajny - brązowy. Oczywiście dwudniowy zarost i te błękitne tęczówki, które były wręcz wyjątkowe... W tym momencie myślenie o codziennych sprawach zostało wyłączone. Ale chyba nie był to dzień, który miał być zaliczony do tych nudnych. Z resztą sam Jared nie przywykną do tego, że ratuje damy z opresji. Jakiej opresji? Takiej or4esji, która związana była z przedawkowaniem? Biedna i całkiem ładna dziewczyna ledwo co doszła do schodów, które podparły jej ciało. Jared odruchowo przeczesał swoje włosy... Będzie nie poprawnym gentelmenem, który w potrzebie kobiet nie zostawia. Jego sylwetka wyrosła z cienia, które rzucała zwykła uliczna lampa. Dziewczyna, która przykuła jego uwagę siedziała w dość ciekawej pozie na jednym ze schodków kiwając się lekko i paląc to, po co sam Jared niekiedy sięgał. Potrafiąc być kim tylko chciał dziwnym, pociągłym ruchem znalazł się obok niej. Zajął wygodne miejsce na zimnym kamieniu i skierował błękitne tęczówki na ładną buźkę nieznajomej...
- Damie nie wypada palić. - w tej chwili zabrał z jej smukłych palców papierosa, który powędrował do jego ust, a on sam potężnie się nim zaciągną jednak nie skończył swojego "wykładu".
- Nie jest pani przypadkiem zimno? Może powinienem się przedstawić? Jared Moor niepoprawny elegant i łamacz damskich serc. - Chłopak uśmiechną się zadziornie co tak dobrze pasował odo jego obecnego stylu. Oczywiście skłamał. Był kim innym, jednak nie mógł zdradzić prawdziwej prawdy o sobie samym.

Jared Neuss - 2011-01-16, 22:32

No tak, a co tutaj robił sam Jared? Tak więc chyba w tym momencie urządzał sobie spacer po okolicy, która zupełnie nie była jego okolicą, ponieważ tak skromne mieszkanie, jak na taką gwiazdę było czymś śmiesznym. Z resztą on nie przyjechał tutaj tylko po to, aby rozwijać karierę... Miał również inne, cudowne plany, które praktykował już tyle czasu. Niestety, wszystko poszło na marne. Tak więc ten"spacer" był tym razem bez żadnych kryminalnych podtekstów, nawet jego wygląd był bardziej elegancki. Bardziej codzienny... Nie zrezygnował oczywiście z obcisłych spodni, które tym razem okazały się z dżinsowego materiału. Do tego dziwna, jakby rozciągnięta koszula w białym kolorze, a na to nienaganna marynarka, tak, że jego wygląd przypominał niepoprawnego elganta, który snuje się o tej porze po ulicach NY. Przecież mógł w spokoju zostać, pooglądać telewizję, choć raz zrobić coś dla siebie...
(Zabrzmiało to tak, jakby był starą babą po 50, do której córka mówi: mamo powinnaś zrobić coś dla siebie, a nie tylko martwić się naszymi problemami).
Cóż Jared do takowych nie należał. Z rekami w kieszeniach wygwizdywał rytm piosenki, która od pewnego czasu chodziła mu po głowie i nadawała się jako materiał na nową płytę. A jego fryzura? Obecnie nosił włosy krótkie, które w charakterystyczny sposób podnosił do góry, kolor zwyczajny - brązowy. Oczywiście dwudniowy zarost i te błękitne tęczówki, które były wręcz wyjątkowe... W tym momencie myślenie o codziennych sprawach zostało wyłączone. Ale chyba nie był to dzień, który miał być zaliczony do tych nudnych. Z resztą sam Jared nie przywykną do tego, że ratuje damy z opresji. Jakiej opresji? Takiej or4esji, która związana była z przedawkowaniem? Biedna i całkiem ładna dziewczyna ledwo co doszła do schodów, które podparły jej ciało. Jared odruchowo przeczesał swoje włosy... Będzie nie poprawnym gentelmenem, który w potrzebie kobiet nie zostawia. Jego sylwetka wyrosła z cienia, które rzucała zwykła uliczna lampa. Dziewczyna, która przykuła jego uwagę siedziała w dość ciekawej pozie na jednym ze schodków kiwając się lekko i paląc to, po co sam Jared niekiedy sięgał. Potrafiąc być kim tylko chciał dziwnym, pociągłym ruchem znalazł się obok niej. Zajął wygodne miejsce na zimnym kamieniu i skierował błękitne tęczówki na ładną buźkę nieznajomej...
- Damie nie wypada palić. - w tej chwili zabrał z jej smukłych palców papierosa, który powędrował do jego ust, a on sam potężnie się nim zaciągną jednak nie skończył swojego "wykładu".
- Nie jest pani przypadkiem zimno? Może powinienem się przedstawić? Jared Moor niepoprawny elegant i łamacz damskich serc. - Chłopak uśmiechną się zadziornie co tak dobrze pasował odo jego obecnego stylu. Oczywiście skłamał. Był kim innym, jednak nie mógł zdradzić prawdziwej prawdy o sobie samym.

Nie wiem co się dzieje, ale dość szybko mnie wylogowuje, tak więc tamten post można usunąć.

Juliet Sharp - 2011-01-16, 22:38

Juliet nie zdążyła nawet zaprotestować mężczyźnie, który odbiera jej skręta. W końcu spojrzała na owego nieznajomego, bo jego gadka zdawała się Juliet dość dziwna, śmiesznie gadał,ale... co tu było J. oceniać sama ledwo siebie słyszała. - Jest trochę zimno, niedobrze i... wszystkiego po trochu - wybełkotała, sięgając po butelkę alkoholu, który znajdował się na schodku. Upijając łyk spytała Jareda - chcesz? - podała mu butelkę i uśmiechnęła się zadziornie. Tak naprawdę nie zastanawiała się nad tym czy jest jej zimno, praktycznie nic nie odczuwała była tak pijana, jednak co by nie, przystojna troska zawsze jej się przyda. o.
Jared Neuss - 2011-01-16, 22:51

W pierwszej chwili Jared chyba nie zauważył, co ciekawego znajduje się jeszcze obok śliczne blond dziewczyny, która tak biednie wyglądała na tych schodach, a dobra dusza Moor tak bardzo chciał jej pomóc... Od kiedy to on ratował księżniczki z opresji, babuszki przeprowadzał przez ulicę i zdejmował koty z dachu? To śmieszne, jednak potrzebne. Dziś był nie poprawnym romantykiem, który powinien działać w taki sposób.
No cóż Jared musisz jak najlepiej się maskować i kryć.
- Skarbie. zdradź najpierw swoje imię. - zaczął jedną dłonią wyjmując papierosa z ust i zaciągając się jego pozostałościami, w jednej chwili zgasił go o zimny i szary mur budynku, z którym nawet nie zdążył się zapoznać traktując go jako kamienicę. Uśmiechną się do niej nonszalancko i sprytnie zabrał jej butelkę widząc jak na twarzy pojawia się typowy grymas niezadowolenia...
- Nic nie mów, wystarczy. Damie nie wypada doprowadzać się do stanu nie rozpoznawania rzeczywistości. - Zaczął i zatrzymując swoją dłoń na ręce blondyneczki jednym, porządnym pociągnięciem dopił zawartość butelki, aby po chwili wyrzucić ją przed siebie... Co ona piła? Smakowało dość dziwnie, jak rozcięczana zwykła wodą wódka. No chyba nie spirytus...
- A teraz skarbie grzecznie powiesz mi gdzie mieszkasz, a dobry pan Jared, który ratuje kobiety w potrzebie zaprowadzi cię tam i ulula do snu. Zrozumiano? - zapowiedział i zwinnym ruchem podniósł się do góry. Pomógł zrobić to dziewczynie, której rękę zawiesił na swoim ramieniu. Czuć był odo niej alkoholem inaczej mówiąc huczną imprezą... Ta ślicznotka ledwo trzymała się na nogach, jednak taki stan był coraz częstszym widokiem.

Juliet Sharp - 2011-01-17, 08:50

Dała się podnieść Jaredowi, bo pewnie sama do rana leżałaby na tych schodach, a na drugi dzień niewiedziałaby jak się nazywa. Może i był to spirytus? Dla Jul smakowało wszystko tak samo. o.
- Juliet - wybełkotała i chąc zrobić dobry gest podała dłoń Jaredowi na przywitanie. - Mieszkam... w swoim własnym mieszkaniu, sama... Jednak nie potrafię Ci wytłumaczyć gdzie to jest. Ponieważ... nie pamiętam ulicy - zaśmiała się i zdała się w zupełności na nowo poznanego mężczyznę, by ten ją uratował w owej sytuacji. Juliet położyła dłon na szyi Jareda i wtuliła się w niego - zimno trochę - szepnęła.

Jared Neuss - 2011-01-17, 20:27

No to mamy problem. Skoro ona nie mogła nakreślić mu swojego miejsca zamieszkania, to jak biedny chłopak miał na to wpaść? Szczerze mówiąc zabrał by ją i do siebie, jednak jego dom nie do końca był gotowy, znaczy wykończony dlatego też nie wypadało prwadzć w jego progi damy. Inaczej mówiąc będzie próbował wyciągnąć od niej jakieś inne informacje. Trochę już mu się udało.
- Pięknie imię, rodem z powieści Szekspira. - odpowiedział w duchu karcąc siebie za takie słowa. Za kogo on w ogóle się uważał? Dołączy do tego rolę romantycznego poety, który wybawia z opresji kobiety z problemem alkoholowym? Boże widzisz, a nie grzmisz. Pan Jared powinien dostać piorunem w zad, aby w końcu przebudzić się i działać w najlepiej znany mu sposób... Pełen odwagi, zawzięcie i determinacji .Bez zważania na to co może się zdarzyć lub czy ktoś prawdopodbnie przyłapie go na jego zbrodni. A teraz? udawał jakiegoś psychopatę o dziwnym usposobieniu i stylu ubierania...
- Mówiłem, skarbie trzeba się cieplej ubierać. A teraz przypomnij sobie gdzie mieszkasz hm? Może opisz budynek? - zaproponował i ramieniem objął Julite, która raczyła zdradzić mu swoje imię. Prawdopodobnie gdyby dowiedziała się, że obcy facet pozwala sobie nawet na takie gesty dostał w ze szpilki w swoja cudowną twarzyczkę. Nie mówiąc już o innej prawdzie, którą Jared głęboko skrywał... Wtedy to ona musiałaby zginąć. Zrobiłby to bezboleśnie. Wyglądała by niewinnie, jakby zasnęła wiecznie czekając na schodach na swojego wybawcę.

Juliet Sharp - 2011-01-17, 21:15

Juliet już prawie zasypiała na ramieniu Jared'a, gdy tylko ten coś mówił otrząsała się nieco. - A więc... - zastanowiła się i usiłowała przypomnieć sobie jak nazywa się ulica przy której mieszka. - wiem! - krzyknęła z uroczym w jej stanie uśmiechu na twarzy. W tym momencie Jul dostała cudownego olśnienia, i porywczo złapała porywczo swojego nieznajomego wybawiciela za dłoń i prowadziła przez chwilę, po czym później zwolniła i dorównała tępa Jaredowi i usiłowała iść w miarę normalnie w stronę swojego mieszkania. - To tutaj. - zatrzymała siię i wskazała palcem drzwi do klatki. Uśmiechnęła się łobuzersko i pocałowała mężczyznę w policzek w ramach podziękowań. - Masz zamiar odprowadzić mnie aż pod drzwi? - spytała.
Jared Neuss - 2011-01-17, 22:19

Biedna z niej dziecinka. Taka zmarnowana, taka wyczerpana. Co ona wyprawiała? Jeszcze nie do końca rozeznał się w tym ogromnym mieście dlatego też nie był na bieżąco z terminarzem wszelakich imprez czy zabaw, których sam w sobie nie lubił. Nie potrafił stwierdzić dlaczego ich nie lubił, po prostu jego zła dusza nie odnotowywała takich form rozrywki. On preferował co innego... Tak to miało zabrzmieć dwuznacznie, a nawet trzyznacznie. Jego drugim żywiołem były koncerty, mocne dźwięki, ludzie i scena, którą kochał...
Cóż gdyby z tą blondyneczką dało się porozmawiać ,to kto wie... Może dostałaby wejściówkę na jego przedsięwzięcie? Chłopak delikatnie pogładził Jul po włosach, które w lekkim nie ładzie delikatnie przyklejały się do jego dłoni. Był trochę zaskoczony zachowaniem blondynki, która tak szybko pociągnęła go za sobą dostając chwilowego przebłysku. Noo, można ja za to podziwiać skoro w takim stanie potrafiła racjonalnie myśleć .On wolał się na razie nie odzywać, cóż jeszcze wytrąci ją z tego transu i znów staną w punkcie wyjścia. Zaprowadzi ją ładnie do domku, ulula i grzecznie wyjdzie.
- Mądra dziewczynka. - przyznał zadowolony kiedy przemierzając ulicę w poprzek o mały włos nie przewrócili się o betonowy krawężnik. Cholera no! Trudno było mu biec i przytrzymywać damę, która miała tak spontaniczne zachowania... Ale on był dziś opanowany, artystyczna dusza, która ulega... I ona jeszcze próbuje go rozproszyć, kochaniutka.
- No wiesz, jeżeli chcesz, aby jakieś nocne potwory powyrywały twoje blond włoski ,albo zrobiły sobie kolację to mogę sobie pójść, lecz nie sądzę. - uniósł brwi znacząco do góry i przyjrzał się szaroburemu budynkowi, który wyglądał dość zachęcająco.( Tak odezwał się ten, którego dom był willą, albo 5 gwiazdkowym hotelem). Domyślił się, że w środku będą musieli pokonać jeszcze więcej kamiennych stopni, z którymi sobie nie poradzi.
- No dobrze skarbie, teraz powiedź mi, które to drzwi. - dodał i pospiesznie wziął dziewczynę na ręce, tak aby dłońmi złapała się za jego szyję... Ewidentnie przesadziła.
- Pamiętaj żeby następnego dnia wystawić mi ołtarzyk, a tym bardziej wywiesić mój portret w twoim pokoju, abyś mogła na mnie patrzeć dniami i nocami. - widział ,ze zasypia lecz nie mógł do końca do tego dopuścić. Bo do obcych ludzi też nie chce mu się pukać i pytać gdzie owa pani mieszka...
Po chwili wszedł do środka widząc przed sobą typową, dobrze znaną klatkę schodową.

Victor Neithar - 2011-02-18, 22:06

Victor tego dnia miał naprawdę dużo prac do sprawdzenia i siedział na uczelni do późna, wiedząc, że w domu znalazłby sobie jakieś inne zajęcie. Zupełnie z głowy wyleciał mu bal, więc był trochę zaskoczony widząc kobiety w sukniach i mężczyzn w garniturach, którzy kroczą w kierunku jednego z budynków. Postanowił zrobić sobie krótką przerwę i zorientować się o co dokładnie chodzi, a kiedy tylko dojrzał salę udekorowaną walentynkowymi dekoracjami, od razu przypomniało mu się, że dzisiaj odbywa się bal. Studentów pojawiało się coraz więcej i niemal każdy z nich zerkał na niego z ciekawością, czasami lekką kpiną, więc Vic postanowił ulotnić się stamtąd jak najszybciej. Ruszył ścieżką przez kampus, chcąc wrócić do budynku, w którym mieścił jego wydział i sala, którą zajął sprawdzając prace.
Sasha McLaren - 2011-02-18, 22:13

Sasha nie miała ochoty pojawiać się na balu, nie kiedy nie miała walentynki. Wiedziała jednak, że gdyby nie przyszła, mogłyby się pojawić komentarze, że nie ma jej, bo była z Victorem. Jego na balu się nie spodziewała. Bo co miałby tam robić?
Dodatkowo, nie zdecydowała ostatecznie, jak postąpi z Victorem. Potrzebowała więcej czasu, stąd ani nie spotkała się z nim, gdy do niej pisał, ani nie powiedziała, że nigdy więcej się nie zobaczą. Powolutku, na wysokich szpilkach dążyła do sali balowej. -Vic?-zapytała widząc przed sobą mężczyznę, który mógł być nim. Równie dobrze mógł nie być nim, a to podsyciłoby tylko plotki.

Victor Neithar - 2011-02-18, 22:41

Victor nie skupiał się już na balu, podążając w kierunku odpowiedniego budynku, kiedy usłyszał swoje imię wypowiadane przez znajomy głos.
Uniósł do góry głowę i rozpoznał Sashę, nie mogąc powstrzymać ciepłego uśmiechu kiedy tylko ją zobaczył.
- Ładnie wyglądasz - zauważył, nie przejmując się tym smsem, że nie ma dla niego czasu. Być może faktycznie tak było, miała drobne problemy w pracy i musiała skupić się teraz na niej. Nie dopuszczał jeszcze do siebie myśli, że być może chociaż ona ma tyle rozsądku żeby urwać z nim kontakty.

Sasha McLaren - 2011-02-18, 22:48

Dziewczyna spojrzała w ziemię, nie wiedząc po co go zawołała. Mogła spokojnie pójść przed siebie, Victor by jej pewnie nigdy nie zauważył.-Dziękuję-powiedziała po chwili, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. -Przepraszam, że nie znalazłam chwili dla Ciebie, ale ...-zawahała się. Nie chciała kłamać mu w twarz, że była zajęta w pracy. Co prawda była zajęta, ale tylko po to, aby teraz mieć wieczór wolny i przyjść samemu na głupi bal walentynkowy. Nie świadczyło to zbyt dobrze o jej zamiarach wobec niego, prawda? Zwłaszcza, że humor jej nie dopisywał, choć to może dlatego, że to było święto zakochanych.
Victor Neithar - 2011-02-18, 22:55

- Ale...? - powtórzył ostatnie słowo czekając aż je dokończy. Cieszył się, że panował półmrok i nie był zbyt łatwy do rozpoznania, bo co chwila mijali ich jacyś studenci, którzy zmierzali na bal, więc mimo pory było tutaj nadzwyczaj ruchliwie.
Victor nawet nie przejmował się świętem zakochanych, zignorował ten dzień całkowicie w tym roku. Nie miał z kim świętować, co za tym idzie, nie było powodu dla którego ta data miałaby wywołać w nim jakieś konkretne emocje. Jakby kiedykolwiek wywoływała.

Sasha McLaren - 2011-02-18, 23:11

-Nie wiem, jakie jest ale.-spuściła nieco wzrok. Nie chciała się tłumaczyć, bo nie wiedziała co mogłaby powiedzieć.-Stwierdziłam, że lepiej popracuję wtedy, by teraz móc tu przyjść-powiedziała cicho.-Teraz wiem, że wolałabym się z Tobą spotkać...-dodała cicho, nie wierząc, że mówi to do Victora. Czy nie miała wcześniej powiedzieć Ophelii co zdecyduje? Nie wiedziała, czy to jest jej decyzja. To, że wolałaby spędzić czas z nim, nie świadczy o tym, że zrobiłaby to. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i usiadła na jednej z ławeczek. Nie wiedziała jak się zachować, a teraz było jej kompletnie głupio oraz smutno.
Victor Neithar - 2011-02-18, 23:34

Słuchał jej w milczeniu, nie mogąc powstrzymać mimowolnego uniesienia kącików ust, kiedy powiedziała, że wolałaby się z nim spotkać. Po chwili jednak zmusił się do tego żeby przestać.
- Sasha... - zaczął ciepło i usiadł tuż obok. - Porozmawiajmy gdzieś na spokojnie, dobrze? Chodź.
Wstał, mając nadzieję, że dziewczyna ruszy za nim. Nie mógł jej tutaj chwycić za dłoń czy objąć ramieniem, co innego w sali gdzie sprawdzał egzaminy, tam nie było absolutnie nikogo, tylko on.

Sasha McLaren - 2011-02-18, 23:39

Dziewczyna spojrzała smutno, na niego choć w jej oczach było pewnego rodzaju ciepło. Gdy powiedział, by zanim poszła, wzięła głęboki oddech. Chwyciła rąbek sukni, aby się o niego nie potknąć, rozejrzała się i poszła za Victorem. Wiedziała, że to jest głupie, co właśnie robi, że skoro potrafiła odmówić mu spotkania, powinna się tego trzymać, ale to było silniejsze od niej. Chyba na prawdę chciała się kurczowo trzymać kogokolwiek, kto okaże jej odrobinę zainteresowania i ciepła. Z tymi myślami kłębiącymi się w jej główce, podążyła do jego gabinetu.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group